niedziela, 6 grudnia 2015

Rozdział 2.

Dla Faith Durm

"I'm prepared for this

I never shoot to miss

But I feel like a storm is coming

If I'm gonna make it through the day

Then there's no more use in running

This is something I gotta face"

Sam Smith - Writing's On The Wall


Gwałtownie się odwróciła na dźwięk swojego imienia. Nie wiedziała, kto mógł znać imię, którego już nie używa, ale nie miała na to czasu.
Przed sobą ujrzała podobnego wzrostu brunetkę, ubraną w białą koszulkę i dżinsy, która uśmiechała się w jej stronę, ukazując przy tym zęby.
- Tyle lat! - kontynuowała, zdejmując okulary z nosa i podchodząc do Ciszewskiej.
Teraz Nina mogła poznać swoją współlokatorkę. Była to jej znajoma z SMSu*, Magda Pałasz. Przyjaźniły się do ukończenia szkoły, a potem ich drogi się rozeszły.
A los zechciał, że znowu się spotykają i jeszcze spędzą ze sobą najbliższe dwa tygodnie.
- Madzia. - wysiliła się na lekki uśmiech Ciszewska. Pałasz usiadła obok niej i przytuliła blondynkę.
- Musimy to wszystko nadrobić, Ewka. - oświadczyła brunetka, nie wypuszczając jej z objęć. - I dlaczego zrezygnowałaś z tego imienia?
- Wspomnienia. - odparła wymijająco. Nina poszukała wzrokiem obiektu zmiany tematu. Natrafiła na swoją walizkę, która stała pośrodku pokoju. - Już zabieram tą walizkę, bo zawadza ci drogę. - doskoczyła do niej i usunęła ją z przejścia.
- Dzięki. - podziękowała Magda, zupełnie zapominając o temacie imienia. - Idziesz się ze mną przejść?
- Dokąd? - spytała podejrzliwie Ciszewska.
- Po pokojach. - odpowiedziała Pałasz, jakby to było coś oczywistego.
Nina skrzywiła się lekko. Nie miała ochoty poznawać resztę kadry, a przynajmniej nie dzisiaj. Wystarczyło jej, że poznała już Kubę.
- Chciałabym odpocząć, więc może innym razem. - wytłumaczyła, chcąc już, żeby jej koleżanka zostawiła ją już w spokoju.
- No chodź, Ewa. - poprosiła Magda, a jak blondynka pokręciła przecząco głową, to złapała ją za rękę i na siłę wyprowadziła z ich pokoju.
Ruszyły do pierwszego pokoju, który był niedaleko nich. Nina poczuła, że zaraz wszystko, co dzisiaj zjadła zwróci na tej podłodze.
- Magda. - zwróciła się do koleżanki słabym głosem. Chciała jej powiedzieć o swoim stanie zdrowia, ale szybko zrezygnowała. Kogo obchodzi jej stan? - Mów do mnie Nina, proszę. - brunetka kiwnęła twierdząco głową.
- Jejku, Ewa... Znaczy Nina, wszystko w porządku? - przeraziła się Pałasz, gdy spojrzała na Ciszewską. - Jesteś strasznie blada.
- Taką mam karnację. - odparła Nina. - I wszystko jest w porządku. - dodała, kłamiąc. Czuła się okropnie i modliła się tylko o to, aby nie zabrudzić podłogi.
Magda więcej się nie pytała o jej samopoczucie, tylko zapukała do pierwszego pokoju. Odpowiedziała jej cisza, ale zaraz pokazał się jej nowy kolega, Kuba. Nina zapomniała, że mieszka niedaleko nich.
- Co za niespodzianka! - przywitał się z dziewczynami, zamykając w objęciach Pałasz. Blondynka przeniosła wzrok na inną rzecz. Zauważyła dwie walizki w pokoju, stojące obok łóżek. Musiał gdzieś być brat Kuby, jak wspominał.
- Jak tam, Nina? - wyrwał ją z zamyślenia głos chłopaka.
- Już lepiej. - odpowiedziała zgodnie z prawdą. Żołądek już nie przypominał o sobie, ale może to dlatego, że znała już Kubę i przestał jej być obcy.
- To dobrze. Nawet nie wiesz, Madziu, jaka była spięta jak się spotkaliśmy! Szedłem sobie po parkingu, wypatrując kolegów i nagle... - brunet zaczął opowiadać historię o poznaniu Ciszewskiej.
W międzyczasie, Nina usiadła na jednym z łóżek, przypatrując się zawartości, leżącej na pościeli.
Gdy Jakub skończył opowiadać, pożegnały się z nim i poszły dalej. Zapukały do następnego pokoju, a otworzył im dobrze znany całej Polsce człowiek, czyli Piotr Żyła.
Przywitał się z dziewczynami, przedstawił się Ninie i blondynka od razu go polubiła. Był pozytywnym człowiekiem, który bawił każdego swoim:
- Hehe.
Niezależnie o czym się rozmawiało zawsze można było choć raz usłyszeć:
- Hehe.
Po kilku minutach słuchania, Ewa zdążyła się już przyzwyczaić i nie reagować uśmiechem na to. To po prostu był Piotr Żyła.
- Nina, a co ty taka cicha? - wyrwał ją z zamyślenia głos skoczka. Uśmiechnęła się przepraszająco do niego, ale Żyła zdawał się tego nie zauważyć, bo już powrócił do rozmowy z Magdą.
Nina zazdrościła Pałasz otwartości i beztroskości. Sama tęskniła za tym, choć nigdy nie posiadała tych cech. Jednak u boku Madzi, mogła się poczuć zrelaksowana. Potrafiła ją rozśmieszyć za każdym razem, ale też pocieszyć. Teraz jej tego brakowało, szczególnie w takich momentach. Gdy siedziała onieśmielona, aby rozpocząć jakąkolwiek konwersację.
Poczuła się jeszcze nieśmielej, gdy do pokoju wkroczył kolejny skoczek. Był dość wysokim blondynem. Jego wąskie usta były ułożone w lekki uśmiech. Jasne włosy miał zaczesane na bok. Był tak samo opalony jak Kuba, ale mniej się to rzucało w oczy. W rękach trzymał dwie torby, które rzucił na łóżko, na którym siedziała. Natychmiast wstała, ale blondyn szybko zareagował:
- Siedź, siedź.
Po czym sam usiadł obok niej, przyglądając się Magdzie i Piotrkowi, którzy zdawali się nie zauważyć obecności chłopaka, pochłonięci rozmową. Spojrzała z pytajnikami w oczach na współlokatora Żyły, ale ten tylko wzruszył ramionami.
- Olek. - przedstawił się, przenosząc wzrok na nią. Miał błękitne oczy podobnego odcieniu do jej.
- Nina.
Milczeli, obserwując dziewczynę i chłopaka. Nina zdążyła wywnioskować, że rozmawiają o ostatnim konkursie z ubiegłego sezonu. Pamiętała go. Wtedy leżała w domu, a masażystka rozmasowywała jej ciało jak to było dwa razy w tygodniu. Ciszewska leżała wtedy jak Kasia oglądała telewizję, a dokładniej skoki. Słyszała żwawy komentarz komentatorów. Zdołała wtedy wywnioskować, że zawody były bardzo emocjonujące. Cieszyła się wtedy, że oglądając nie musi czuć bólu w sercu.
- Co was sprowadza w nasze skromne progi? - zapytał Olek.
- Magda chciała mnie poznać z innymi i pokazać otoczenie.
- Równie dobrze ja mogę cię oprowadzić. - uśmiechnął się słodko.
Nie wiedząc, co powiedzieć kiwnęła jedynie twierdząco głową. Podążyła za nim, czując się niepewnie idąc z nowo poznanym skoczkiem. Szła trochę z tyłu, co od razu chłopak zauważył, ale nie zadawał pytań. Była mu za to wdzięczna.
- Musi być dziwnie, co? - zagaił do niej w pewnej chwili.
Nie rozumiała o co mu chodzi.
- Ale co?
- No wszystko. - machnął ręką na otoczenie. - Wszyscy się znają, a ty jesteś nowa.
- No trochę. - przyznała nieśmiało blondynka. Dziwnie się czuła też dlatego, że po raz pierwszy raz od przyjazdu nie czuła się skrępowana mówiąc prawdę, A Olek jakby ją rozumiał.
- Ale nie martw się, szybko ci debile staną się dla ciebie rodziną. - pocieszył ją blondyn i zapukał do pokoju, przed którym stanęli.
Znowu się zestresowała i spięła, czekając na rozwój wydarzeń. Chyba Olek musiał to zauważyć, bo przekrzywił głowę na bok, próbując ją rozszyfrować. Wiedziała to, bo nie był pierwszy. Wiele osób próbowało rozgryźć Ewę Ciszewską, a tylko nielicznym się to udało. Za każdym razem jej to nie pasowało, że tak się nią interesują. Czy nie po to żyła w cieniu innych, aby oni się o nią dopytywali specjalnie.
Za drzwi wyłonił się kolejny skoczek z potarganymi włosami.
- Hej, Janek. - rzucił jej kolega. 
- Hej Olek i ty koleżanko. - przywitał się wesoło z nimi. Kojarzyła Jana Ziobrę jak innych z telewizji, ale na żywo był znacznie weselszy niż na ekranie. - Janek. - wyciągnął ku niej swoją dłoń.
- Nina. - odpowiedziała, ściskając delikatnie jego rękę.
Zrobiło się przez chwilę niezręcznie, bo nikt nie wiedział co powiedzieć. Ale tą ciszę przerwał Olek:
- Jest Kamil?
- Jeszcze nie przyjechał. - odparł Ziobro. - Powinien po południu jakoś być.
- No trudno. - wzruszył ramionami blondyn. - Chodź, idziemy dalej. - złapał ją za nadgarstek i pociągnął ją przed siebie. Na pożegnanie, uśmiechnęła się lekko do Janka i zniknęła mu z oczu.
Olek prowadził w tylko mu znanym sobie kierunku, a ona się zestresowała ponownie. Gdzie ją prowadził? Co zamierzał? Widziała jak ja wyprowadza z hotelu i prowadzi w kierunku lasu. Co raz bardziej była zagubiona w działaniach chłopaka.
- Spokojnie. - powiedział Olek, patrząc na jej przestraszoną twarz. - Chcę ci tylko coś pokazać.
Znaleźli się na skraju lasu, ale blondyn ją poprowadził nie w głąb, a wzdłuż drzew. Po kilku minutach marszu pod górę, roślin było coraz mniej, aż w końcu dotarli na pagórek. Chłopak nie musiał jej opowiadać, gdzie się znajdują. Ona sama widziała to.
To, było prześlicznym krajobrazem ukazujący w całej okazałości Szczyrk. Nina zakochała się w tym miejscu od pierwszego wejrzenia. Czuła wielką wdzięczność do Olka, której nie sposób było wyrazić słowami.
- Chyba nie muszę się pytać, czy się podoba. - oznajmił wesoło, stojąc za nią. Nie musiała się odwracać, aby wiedzieć, że się uśmiecha. - Nie ja odkryłem to miejsce, ale często z niego korzystam, kiedy muszę coś przemyśleć lub oczyścić umysł.
- Jest piękne. - szepnęła zafascynowana Ciszewska, pochłaniając widoki. Odwróciła się do niego. - Dziękuję. - na jej twarzy pojawił się szczery uśmiech.
- Nie ma za co. - odwzajemnił gest. - Chodź, jeszcze wszystkich nie poznałaś. - kiwnął głową w kierunku hotelu. - Nie bój się nas. - dodał, jakby czytając jej w myślach. 
- Przepraszam. - szepnęła, rumieniąc się, ale podążyła za nim.
W myślach krążył jej Olek. Przejrzał ją. Nie w całości, ale odkrywał to, co skrywała w sobie. Nie mogła zrozumieć, jak w ciągu tak krótkiego czasu, zauważył tak wiele rzeczy w niej. Każdy widział w niej nieśmiałą dziewczynę, a on kobietę, bojącą się świata. Cokolwiek to oznaczało, nie mogła dopuścić, aby zaszło to tak daleko. Z drugiej strony skoczkowie od teraz są jej druga rodziną i nie powinna się od nich odcinać. Wyciągnęli do niej pomocną dłoń.
Z rozmyślań wyrwał ją głos telefonu Olka. Podniosła głowę w jego kierunku I ujrzała jak odbiera. Kąciki jego ust delikatnie się uniosły.
- Hej, skarbie. - przywitał się i odwrócił tyłem do Niny.
Ciszewskiej nie pozostawało nic innego jak iść dalej, zwłaszcza, że do hotelu było już blisko. Uśmiechnęła się ma widok szczęśliwej miny jej kolegi i ruszyła dalej.
Starała się nie myśleć o tym, że jest samotna. Wiedziała, że większość skoczków ma swoje partnerki. Była świadoma tego, ale i tak poczuła nieprzyjemny ucisk sercu. Nikogo nie miała. Marta ją kochała, ale jak córkę. Nigdy nie miała chłopaka, ale nie przeszkadzało jej to tak bardzo aż do dzisiaj.
Spuściła głowę i szybkim krokiem poszła w kierunku wejścia. Chciała jak najprędzej znaleźć się w swoim pokoju i odseparować się od innych. Musiała wszystko przemyśleć, ale w pierwszym dniu nie chciała się zapuszczać tak daleko od hotelu.
Z oddali dostrzegła srebrny samochód, który parkował, ale nie przejęła się nim zbytnio. Na chwilę się zatrzymała, aby zawiązać but, w którym sznurówki się rozwiązały. Poczuła lekki ból w okolicach brzucha, ale zignorowała go. Podniosła się powoli i ruszyła dalej. Im szybciej szła tym ból narastał. Skuliła się lekko, prawie biegnąc. Musiała wziąć tabletki jak najszybciej. Wiedziała że już jest blisko...
Cichy syk wydobył się z jej ust, gdy natrafiła na przeszkodę. Złapała się za czoło, które ucierpiało w tym starciu.
- Cholera ściana. - mruknęła do siebie.
Ktoś się zaśmiał. Podniosła głowę i zamarła.
Obiektem, z którym się zderzyła nie była ściana. Był to brunet, o błękitnych oczach, które wpatrywały się w nią z rozbawieniem. Doskonale je znała.

~*~

"Nigdy nie wierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia. Z nami też tak nie było. Po prostu wpadłaś na mnie. Ot, nowa osoba w kadrze. Ale się myliłem."

_______________________________________
*SMS - Szkoła Mistrzostwa Sportowego

- - - - - - - - - - - - - -
Zawaliłam jak zwykle, ale nie lećcie na mnie z tasakami. Jestem po prostu leniem i człowiekiem, który jest w 3 klasie gimnazjum i musi uczyć się w weekendy ciągle. To jest przerażające, szczerze mówiąc. Do tej pory nie wiedziałam, że można mieć tyle sprawdzianów i kartkówek w tygodniu.
A nawiązując do rozdziału to uważam go za w miarę dobry, chociaż poniżej waszych oczekiwań. Na kogo wpadła Nina? Czekam na wasze propozycje.

Do następnego, xx

PS Proszę, nie pytajcie czy wrócę na bloggera, bo sama nie wiem

sobota, 23 maja 2015

Przerwa

Wiem, że dopiero co zaczęłam pisać to opowiadanie, a już muszę Was informować o chwilowej przerwie. Jest to spowodowane szkołą i chęcią poprawienia moich ocen przez co mam czas na pisanie tylko jednego opowiadania. Jednak obiecuję, że wrócę tu tuż po zakończeniu poprzedniego opowiadania lub wraz z początkiem wakacji. Więc nie nazywam tego zawieszeniem, a chwilową przerwą.

Do zobaczenia, xx

sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 1.

"To nadchodzi falami,
Zamykam oczy.
Wstrzymuję i oddech
I pozwalam, by mnie pogrzebało.
Nie czuje się dobrze,
I wcale nie jest w porządku"

Bring Me The Horizont - Drown



- Poradzisz sobie? - spytała ją z niepewnością.
- Tak, Nina, poradzę sobie. - odparła kobieta, uśmiechając się do dziewczyny, ale po chwili spoważniała. - Pytanie, czy ty dasz radę.
- Jak zwykle. - odpowiedziała pewnie. Spojrzała na zegarek. - Marto, zaraz masz samolot! - poinformowała ją z niepokojem Nina.
- Spokojnie, dziecko. - uspokoiła ją Marta i przytuliła dziewczynę. - Jesteś silną, młodą dziewczyną i wierzę, że uporasz się ze wszystkimi przeciwnościami losu. - wyszeptała jej do ucha i wypuściła blondynkę z objęć, aby wziąć bagaż.
- Do zobaczenia, Marto.
- Do widzenia, Nino. - ostatni raz spojrzała na młodą Ciszewską i kobieta zniknęła jej z pola widzenia wtapiając się w tłum ludzi.
Nina nie stała dłużej w miejscu, tylko ruszyła szybko do wyjścia z lotniska. Omijała wszystkich z zawrotną prędkością, chcąc jak najszybciej znaleźć się w samochodzie. Czuła na sobie wzrok ludzi, którzy obserwowali jak wsiada do czarnego auta z przyciemnianymi szybami, niczym gwiazda filmowa. Brakowało tylko czerwonego dywanu i błysku fleszy.
Znajdując się bezpiecznie na czarnej skórze siedzenia, dziewczyna zacisnęła mocno powieki. "Jesteś silną, młodą kobietą" - chodziły jej po głowie słowa Marty, ale to nie była prawda. Czuła się bezradna na wszystko, co ją otaczało. Wyjechała najbliższa jej osoba w dotychczasowym życiu. Dałaby wiele, aby siostrzenica kobiety nie była poważnie chora i ona sama nie została zmuszona do natychmiastowych odwiedzin rodziny.
Samochód ruszył dalej, a Nina Ciszewska nadal stała w miejscu, nie chcąc zostawiać przeszłości.
W budynku, w którym mieszkała od dłuższego czasu, znalazła się kilkadziesiąt minut później. Od razu udała się do swojego pokoju i rzuciła się na łóżko. Założyła słuchawki i puściła muzykę, skupiając się na tekstach. Starała się zapomnieć o zbliżających się wydarzeniach, ale torba i walizka przy wyjściu nie pozwalały jej za bardzo. Zamknęła oczy, ale tym razem łzy popłynęły. Wytarła je wierzchem dłoni, ale one nadal leciały. Ukryła twarz w poduszce, chcąc zagłuszyć swój szloch. Bezsilność ponownie dała o sobie znać.
Spojrzała na kalendarz i znowu zaszlochała. Jutro miała się zmierzyć z nową rzeczywistością. Miała się znaleźć pośród nowych ludzi i spędzić z nimi najbliższe dwa tygodnie.
Wiedziała, że nie będzie tęsknić za tym miejscem, tylko za Martą. Kobietą, która od razu zastąpiła jej matkę. To ona nauczyła ją, co to znaczy "kochać", pokazała jej prawdziwe znaczenie tego słowa. Oprócz miłości, dała jej poczucie bezpieczeństwa. Pomimo przeszłości nadal czuła się bezpiecznie w jej ramionach. Nieraz żałowała, że to nie ona jest jej matką. Sama Marta nie miała dzieci, bo jak twierdziła nigdy nie spotkała swojego księcia z bajki. Nina czuła, że z nią będzie podobnie. Nikt nie będzie chciał ją kochać, a na pewno być z nią. Nawet jeśli spotka tego jedynego, to była pewna, że nawet nie spojrzy na nią. Blond, lekko kręcone włosy opadały jej luźno do ramion, błękitne oczy były identyczne jak u miliony innych osób, a jej twarz nie wyróżniała się niczym szczególnym, oprócz częstych rumieńców na policzkach wywołanych skrępowaniem. Była chuda i wysportowana, co nie podobało jej się, ale nie robiła nic w tym kierunku. Próbowała siebie zaakceptować, ale za każdym razem gdy patrzyła w swoje odbicie, wiedziała, że się nie uda. Może nawet udałoby się to Ciszewskiej, gdyby nie wydarzenie sprzed pół roku, które nawiedzało blondynkę w snach. Które zmieniło jej życie.
Nazajutrz punktualnie o siódmej rano wstała, a raczej jej budzik wstał, bo ona podniosła się z łóżka piętnaście minut później. Gdy zeszła na dół, czekało ją bogato przygotowane śniadanie, a w jadalni krzątała się Katarzyna. Nina cicho westchnęła i usiadła przy długim stole, z którego ona jedynie korzystała, choć mogło co najmniej dwanaście osób.
- Dzień dobry, Kasiu. - wymusiła uśmiech na swojej bladej ze stresu twarzy.
- Witaj, panienko. - przywitała się jak zwykle kucharka. Pracowała ona tymczasowo, podczas gdy Marty nie było przy niej. - Przygotowałam ulubione panienki jajka sadzone, świeże, zapewniam panienkę...
- Mówiłam, że nie musisz mi robić śniadania, bo sama doskonale umiem.
- Panienki rodzice się martwią i mnie zatrudnili tu, aby panienka się dobrze odżywiała, a nie jakimiś śmieciami. - prychnęła kobieta powracając do gotowania. Całą wypowiedź Katarzyny, Nina skomentowała ironicznym uśmiechem, bo po raz kolejny słyszała to samo kłamstwo.
Zamiast skupiać się na tym, zajęła się swoim śniadaniem. Jak zwykle było pyszne, ale blondynka chciała raz zrobić coś samemu. Nigdy jednak do takiego czegoś tutaj nie doszło.
W połowie jedzenia przerwała je i zapytała kucharkę:
- Kasiu, czy rodzice mówili coś na temat transportu?
- Tak, mówili. - odparła kobieta. - Pan Edward przyjedzie o ósmej, by zabrać panienkę. Prosił, aby panienka bagaże postawiła przy wyjściu, a on wszystko zapakuje.
- Dziękuję, Kasiu, ale już więcej nie zjem. - na wspomnienie wyjazdu Ciszewskiej odechciało się wszystkiego i jednego, czego chciał jej żołądek to zwrócić całe jedzenie.
- Ale panienka zawsze zjada całość! Czy mam następnym razem robić mniejszą porcję? - zmartwiła się Katarzyna, według Niny, niepotrzebnie.
- Przepraszam. - szepnęła cicho, czując, że się rumieni i szybko pobiegła na górę do pokoju.
Gdy się tam już znalazła, sięgnęła po sprzęt, który zaniosła na dół oraz bagaże, z którymi postąpiła podobnie. Szybko się ubrała, zostawiając jak zwykle włosy luźno i jedyne co jej pozostało, to czekać na kierowcę.
Wkrótce zabrzmiał dzwonek, symbolizujący przybycie pana Edwarda. Blondynka niechętnie zeszła z łóżka i udała się na dół. Pożegnała się z Kasią i wsiadła do auta, podczas gdy mężczyzna siłował się z jej bagażem. W końcu zadowolony wsiadł za kierownicę i ruszyli.
Jechali podziwiając w milczeniu malownicze góry. Było je widać z każdej odległości, przez co przypominały ciągle o Ninie dokąd się wybiera. Gdy wielu już myślało, że się podda, ona brnęła dalej. Wiedziała, że nie po to zmarnowała tyle lat wyrzeczeń i ciężkiej pracy, aby to wszystko rzucić i zaszyć się w swoim pokoju. Szła do przodu, co czasami nawet ją zaskakiwało. Jej upartość i pasja były zdumiewające. Jednak nie potrafiły one przyćmić strachu, jaki ją ogarniał w drodze.
Nina nie wiedziała, czego się spodziewać. Miły starszy pan objaśnił jej wszystko, ale to nie rozwiało wątpliwości. Nie miała pewności, czy ona, a szczególnie jej psychika, da radę sprostać temu, co ją czeka.
Z rozmyślań wyrwał ją głos pana Edwarda:
- Widzisz ten hotel? - spojrzał na nią przelotnie, a ona kiwnęła twierdząco głową. Widziała biały hotel ze spadzistym dachem i wieloma balkonami. - Tu spędzisz najbliższe dwa tygodnie. - oznajmił mężczyzna. - Podobno mają świetnie jedzenie. - dodał wywołując szczery, ale chwilowy uśmiech na twarzy Ciszewskiej.
Pan Edward zawsze potrafił rozbawić blondynkę do łez, ale nie dzisiaj. Na pierwszym planie był budynek, do którego się nie ubłagalnie zbliżali. Z każdą sekundą hotel stawał się większy tak, że mogła dostrzec mieszkańców wygrzewających się na balkonach. Wkrótce ujrzała też duży parking, na którym rozpakowywali się niektórzy, zapewne jej nowi towarzysze.
- Witaj w Szczyrku, Nino. - oznajmił jej kierowca, podczas gdy Ciszewska pochłaniała wzrokiem każdego człowieka na parkingu. Jak zdążyła zauważyć, większość przyjechała osobno, a niektórzy w towarzystwie swojego przyjaciela lub koleżanki. Tylko ona była ze swoim szoferem, przez co czuła się zażenowana.
- Edwardzie, czy mogę sama wyjąć sprzęt? - spytała błagalnie kierowcę.
- Dasz radę?
- Tak, robiłam to już. A jak skończę, możesz odjechać? - poprosiła cicho blondynka.
- Dobrze, Nino. - zgodził się bez wahania mężczyzna. - Baw się dobrze. - pożegnał się, gdy wysiadała z auta.
Podeszła na tyły samochodu, zakładając po drodze okulary przeciwsłoneczne. Wyciągnęła narty, torbę z resztą sprzętu i walizkę. Skończywszy, spojrzała na budynek szukając wejścia. Z ulgą dostrzegła drewniane drzwi niedaleko niej. Próbowała się tam dostać, ale szło jej to mozolnie. Nie mogła wszystkiego udźwignąć.
- Dasz radę. - mruknęła do siebie widząc swój cel co raz bliżej.
- Może ci pomóc? - usłyszała głos za sobą i tak się go przestraszyła, że cały bagaż wyleciał jej z rąk. Wielki rumieniec wpełzł na twarz blondynki, gdy odwróciła się w tył.
Przed nią stał brunet w okularach, podobnie jak Nina, z lekkim uśmiechem na ustach, niestety mocno powątpiewającym. Ciszewska cieszyła się, że ma na sobie okulary i chłopak nie widzi jak lustruje go wzrokiem. Jego mocno opalona skóra kontrastowała z jej. Jasna koszulka opinała jego tors, a krótkie spodenki ukazywały chude, równie mocno opalone jak górna część ciała, nogi.
Widząc jak chłopak zacisnął usta w cienką linię i przechylił lekko głowę w oczekiwaniu, pośpiesznie schyliła się po rozrzucane rzeczy. Brunet podążył jej śladem. Wziął narty oraz torbę, a ona swoją walizkę. Uśmiechnęła się lekko do niego, ale on tego nie zauważył. Już szedł w kierunku recepcji. Nina szybko go dogoniła i po chwili się zrównali. Gdy ponownie na niego spojrzała, był już bez okularów. Postąpiła podobnie. Widziała jego piwne oczy, które były radosne. Dało się to zauważyć na odległość.
A co on mógł wyczytać z jej oczu? Strach, niepewność, bezsilność, ból, tego była pewna. Choć miała nadzieję, że zrekompensuje się szczerym uśmiechem, który pojawił się na jej twarzy. Dasz sobie radę, pomyślała, aby dodać sobie otuchy przed najbliższymi dniami. Nie zmieniało to jednak faktu, że czuła, że będzie wszystko na odwrót.
- Idziesz? - wyrwał ją z zamyślenia głos bruneta, który zdążył podejść już do recepcji i odebrać kluczyki oraz rozpiskę. Również zbliżyła się do recepcjonistki. Ciekawe czy boli to ciągłe uśmiechanie się do klientów, przemknęło jej przez głowę, co spowodowało, że kąciki ust jej drgnęły.
- Nazwisko? - spytała uprzejmym tonem kobieta.
- Ciszewska. - odparła, zerkając kątem oka na chłopaka, który obserwował jej poczynania.
- Pani Pałasz jeszcze nie dotarła, więc tu są klucze i rozpiska dnia od trenera. - poinformowała recepcjonistka podsuwając Ninie rzeczy.
- Pomożesz mi wnieść bagaże do pokoju? - spytała cicho blondynka jej towarzysza.
- A zdradzisz mi swoje imię? - uśmiechnął się do dziewczyny, na co ona zarumieniła się jeszcze bardziej i lekko wzruszyła ramionami. - No to prowadź.
Sama za bardzo nie wiedziała, gdzie znajduje się jej pokój, ale patrząc na numerację szybko odnalazła numer. Kierując się długim korytarzem, a potem skręcając w lewo, znaleźli się pod właściwymi drzwiami, a potem w przestronnym pokoju z dwoma łóżkami, telewizorem, balkonem i średniej wielkości łazienką.
Nina odwróciła się przodem do bruneta, który się jeszcze szerzej uśmiechnął. Blondynka nawet nie wiedziała, że można tak mieć szeroki uśmiech.
- Kuba. - wyciągnął opaloną dłoń do blondynki, która postąpiła podobnie. Przy jego kolorze skóry, jej dłoń wyglądała chorobliwie blado.
- Nina. - przedstawiła się mu, wysilając się na niewielki uśmiech.
- Widzę, że pierwszy raz tutaj. - rzucił Jakub, na co Nina westchnęła.
- Aż tak to widać?
- Dziewczyno, kto przyjeżdża taki spięty na zgrupowanie, które jest najluźniejszym okresem w sezonie! Oprócz chodzenia na treningi niczego od ciebie nie wymagają. Gdybym powiedział, że jest tu samowolka, trochę bym przesadził, ale... - zawahał się na chwilę Kuba, ale szybko kontynuował. - powinnaś się czuć jak u siebie. - zakończył, nie przestając posyłać jej swój uśmiech.
Ciszewska wcale nie chciała się czuć jak u siebie. Chciała jakiejś odmiany. Nie mogłaby znieść myśli, że atmosfera jest tu identyczna jak u niej. Nie wytrzymałaby tu długo, tylko zwiała przy najbliższej okazji. Jak zawsze, zresztą.
- Jeszcze raz dziękuję, Kuba. - podziękowała blondynka, chcąc jak najszybciej zostać sama.
Chłopak wyczuł tą aluzję i jak najszybciej się ulotnił, rzucając:
- Jakby co jestem dwa pokoje dalej na lewo z moim bratem!
Pomachała mu na pożegnanie, a gdy drzwi się zamknęły, szybko usiadła na łóżku opierając się plecami o chłodną ścianę i tonąc w dźwiękach muzyki. Lubiła znajdować się w tym stanie. Wyobrażała sobie, że nic ją nie dotyczy i żyje w swoim własnym świecie snów oraz marzeń. Szybko jednak zostawała sprowadzana do teraźniejszości, nieraz w brutalny sposób.
Po pół godzinie zdjęła słuchawki i rozłożyła się na łóżku. Chciała choć trochę odespać nieprzespaną noc. Przez całe osiem godzin zastanawiała się czy słusznie postępuje. Ciągle się zastanawiała, czy dobrze robi wracając tam skąd wylądowała ponownie w apartamencie rodziców. Jednak poznając Kubę, pomyślała, że nie może być tak źle. A przynajmniej na to liczyła.
Sięgnęła po rozpiskę dnia, która nie zdziwiła ją zbytnio. Jak zwykle pobudka o ósmej, śniadanie pół godziny później, kilka serii treningów i wolne, pod koniec dnia kolacja i znowu wolne. Treść kartki nie różniła się prawie niczym od tych, które widziała w przeszłości. Bo nic się nie zmieniło. To ona się zmieniła.
"Pani Pałasz jeszcze nie dotarła" - przypomniała sobie słowa kobiety w recepcji. Wiedziała od początku, że będzie miała współlokatorkę, ale nazwisko nic jej nie mówiło. Nina miała tylko nadzieję, że będzie dało się z nią przeżyć te dwa tygodnie. A jeśli nie...
Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk otwieranych drzwi i słowo skierowane do niej:
- Ewa?

~*~

"Wiesz co było na początku? Na początku była ciemność. Potem pojawiły się pierwsze zwierzęta, w następnej kolejności ludzie, a kilka tysięcy lat później my. Ty i ja. Jednak u mnie nadal była ciemność. Tak było do czasu, gdy pierwszy raz Cię zobaczyłem."

- - - - - - - - - - - - - -
Jest i jedyneczka. Mam nadzieję, że choć po części Was zadowoliłam tym rozdziałem, bo mi osobiście się nie podoba. Ale jak same wiecie, początki są trudne, więc liczę o wyrozumiałość.
Bardzo proszę zostawiać linki w zakładce "Informowani", jeśli chcecie być informowane o nowościach na tym blogu. Ułatwi mi to pracę, niż szukanie ich w komentarzach.
 Do zobaczenia za dwa tygodnie!

piątek, 3 kwietnia 2015

Prolog

"Chłopiec już nigdy więcej nie płakał i nigdy nie zapomniał tego, czego się nauczył: że kochać to niszczyć i że być kochanym to zostać zniszczonym" - Cassandra Clare Dary Anioła: Miasto Kości

~*~

Z kubkiem gorącej kawy stanęła przy oknie. Jak każdego wieczoru wyglądała przez nie podziwiając polskie góry w całej okazałości.
Lubiła na nie patrzeć. Przypominały jej o przeszłości. O minionych wydarzeniach, które na zawsze pozostawią po sobie ślad. Jednak ona nie chciała o nich zapomnieć, bo to były najlepsze miesiące jej życia. Aż trudno było jej uwierzyć, że tak szybko wszystko minęło. Jak za pstryknięciem palcami. Została tylko ona pośród swoich wspomnień.
Przeniosła swój wzrok w przeciwną stronę, na swoje biurko. Przemknęła spojrzeniem po zdjęciu w ramce dwóch szczęśliwych ludzi, po stercie papier do przejrzenia, a zatrzymała się na kopercie. Taka najzwyczajniejsza na świecie, biała, nieotwarta, ze zwykłego papieru, zaadresowana do niej. Imiona, nazwisko, adres się zgadzały. Dlaczego jeszcze jej nie otworzyła?
Odstawiła kubek na skraju biurka, biorąc do ręki kopertę. Obróciła ją w dłoni szukając informacji o nadawcy, choć nie musiała. Doskonale wiedziała, kto to napisał. A nawet gdyby nie, to poznałaby autora po piśmie.
Drżącymi dłońmi otworzyła kopertę, zamykając na chwilę oczy. Policzyła po cichu do dziesięciu i wyciągnęła złożoną na pół kartkę. Trzymała ją w ręku, próbując się przełamać. Poczuła jak łzy gromadzą się jej w kącikach oczu. Dała im swobodnie spłynąć po twarzy. Nie próbowała ich ocierać. One świadczyły o jej słabości. Były dowodem na to, że jest tylko bezsilnym człowiekiem.
Z zaszklonymi oczami otworzyła kartkę, szukając daty i miejsca, czegokolwiek co by nie kazało jej jeszcze tego czytać. Nic takiego nie było, a ona musiała w końcu przeczytać treść. Powoli prześledziła wzrokiem pierwsze słowa listu, napisane tak znanym jej charakterem pisma.

~*~

"Droga, Nino"

- - - - - - - - - - - - - -
Kochane, nie wiem co robię, ale chyba odpowiedź jest prosta. Zaczynam opowiadanie o Kamilu w roli głównej! Jednak obiecuję, że pojawi się też jeden dobrze znany wam bohater, ale który nie został wymieniony w zakładce "Skrzywdzeni". Zapewniam was również, że rozdziały będą dłuższe, ale też rzadziej niż na moim pierwszym blogu (min. o Andreasie W.)
Wasz odzew pod postem w wymienionej zakładce był mile zaskakujący! Nie wiedziałam, że jest tu tyle fanek Kamila i niezmiernie mnie to cieszy! Mam nadzieję, że zostawicie po sobie ślad również pod tym prologiem.


PS Do LGP tylko 119 dni ❤